Thursday 29 November 2012

If you put it on




Whatever ups and downs you may have in your life, wearing a cool dress (and earrings) is always an elevating thing.
However...

The Red Dress 
(Dorothy Parker)
 
I always saw, I always said
If I were grown and free,
I'd have a gown of reddest red
As fine as you could see,

To wear out walking, sleek and slow,
Upon a Summer day,
And there'd be one to see me so
And flip the world away.

And he would be a gallant one,
With stars behind his eyes,
And hair like metal in the sun,
And lips too warm for lies.

I always saw us, gay and good,
High honored in the town.
Now I am grown to womanhood...
I have the silly gown. 


***

Bez względu na życiowe wzloty i upadki, posiadanie odstrzałowej kiecki (oraz kolczyków) jest zawsze sprawą szalenie budującą.
Jednakże, aczkolwiek - -

Czerwona sukienka 
(Dorothy Parker)

Zawsze mówiłam, śniłam tak,
Że gdy dorosnę już,
Będę mieć suknię - polny mak,
Jak z najczerwieńszych róż.

Nosiłabym ją w letni dzień,
Zwiewną, lekką jak mgła,
I wtedy on ujrzałby mnie
I wnet przysłonił świat.

On miałby wprost królewski gest,
W oczach gwiaździsty blask,
I włosy niczym w słońcu miedź,
I gorąc ust, bez kłamstw.

Roiłam radość wspólnych dni
Bez bólu brudnych szram.
Teraz dorosła jestem i - -
I głupią suknię mam.

Sunday 18 November 2012

Of mammals and other animals

A cat and an orchid

















A dog in the fields

Perhaps everyone knows the dog vs cat division. 'Do you prefer dogs or cats?'. 'He has such a dog-like personality and she's so catty'. 'Cats are clever and dogs are dumb'. 'Cats are false'. Rubbish, isn't it? Why on earth do you have to choose one of the two? Not to mention all these silly stereotypes that try to label people (and cats and dogs) and put them into - well, into pigeon holes. And we all know it isn't that simple, is it. A cat I happen to share a flat with has so many habits typically associated with dogs. And my old family dog - a tiny, elegant, temperamental thing - this one would have scored ninety out of a hundred points in an 'are you a cat' personality test. As to describing people through a simple cat/dog stereotype, this is as sophisticated as giving them cold reading or a horoscope - whatever you say it is likely to match a person's profile in one way or another.

Having said all the above, I must confess that I actually have a strong preference: I'm a definite dog lover. I generally like all animals and I appreciate cats' company very much, but man, my heart just strains towards dogs! When I'm in a park I usually can't help staring at all these silly canines, their expressive muzzles, their beautiful movements and their inexhaustable enthusiasm for chasing that ball which has been thrown a hundred and one times already. So, when I'm in a park and I'm watching, say, someone mastering his juggling skills or, say, I'm camera documenting someone's kite jumping, my attention is frequently and annoyingly disrupted by all these crazy four-legged creatures.

Having said all the above, I must admit that when my recently befriended cat simply puts his tiny fluffy head on my arm and gently purrs, my heart just melts.

I don't have a pet of my own and whenever I start suggesting to emr the possibility of adopting an animal, namely a dog, he shrugs with scorn. 'I'm not into mammals', he says. Well, I KNOW it's not exactly true, but let him have his point, for the sake of rhetoric. 'Cos in saying so, mr e expresses his want for acquiring a reptile pet, namely a snake. Yeah, snakes are beautiful and impressive, but you can't really cuddle them, can you? And they feed on mice. Forget it, I'm not keeping dead mice in my freezer...

Because at the moment I don't possess even a freezer of my own, so the pet controversy remains in a sphere of a theoretical speculation - as yet unresolved.

However, one time I couldn't resist paraphrasing emr's catchy dictum about mammals. This happened when someone started investigating - rudely in my opinion - whether me and my partner had any plans to have a baby. With a straight face and poisoning sweetness in my voice, I said: 'Babies? Oh, no, no, no. We are not into mammals, really'.

Not exactly true but - for the sake of rhetoric - let it be.

***

Chyba każdy zna stereotyp kot kontra pies. "Wolisz psy czy koty?". "On ma charakter typowego psa, ale ona to istny kot". "Koty są mądre, a psy głupie". "Koty są fałszywe". Gie prawda, prawda? Dlaczego trzeba wybrać jedno z dwojga? Nie mówiąc już o tych głupawych typologiach, które mają na celu prostackie zaszufladkowanie ludzkich charakterów. Oraz - kotów i psów. A przecież to nie takie proste. Na przykład kot, z którym obecnie dzielę mieszkanie, ma wiele zwyczajów typowo przypisywanych psom. A nasz dawny rodzinny pies - małe, eleganckie, temperamentne stworzenie - dostałby chyba z dziewięćdziesiąt na sto punktów w psychoteście 'Jakim jesteś kotem'. Jeśli chodzi o opisywanie ludzi za pomocą stereotypu pies-lub-kot, jest to tak samo wyrafinowane jak cold reading oraz horoskopy: cokolwiek się powie, będzie to i tak w jakiś sposób pasować do danej osoby.

Stwierdziwszy co powyżej, muszę się przyznać, że osobiście mam bardzo silne preferencje: jestem wielką miłośniczką psów. W zasadzie lubię wszystkie zwierzęta i bardzo sobie cenię towarzystwo kotów, ale to do psów wyrywa się moje serce. Kiedy jestem w parku, zazwyczaj nie mogę oderwać wzroku od psów małych i dużych. Uwielbiam obserwować ich wyraziste pyski, piękne ruchy i niewyczerpany entuzjazm, z jakim gonią za rzuconą po raz sto pierwszy piłką. Więc kiedy jestem w parku i przyglądam się, powiedzmy, jak ktoś z wprawą żongluje lub, powiedzmy, dokumentuję za pomocą kamery czyjeś skoki z latawcem, moja uwaga jest raz po raz rozpraszana przez kudłate czworonogi. Ku uzasadnionej irytacji towarzyszących mi osób.

Stwierdziwszy co powyżej, muszę się przyznać, że zaprzyjaźniony ze mną kot potrafi sprawić, za pomocą takich jeno trików jak oparcie swojej małej puchatej główki o moje przedramię i przymilne mruczenie, że moje serce z miejsca się rozpływa.

Nie posiadam własnego zwierzaka, ale gdy tylko zaczynam rozważać adopcję jakiegoś zwierzęcia, mówiąc ściśle psa, emr prycha lekceważąco. "Nie interesują mnie ssaki", mówi. Cóż, ja WIEM, że to niezupełnie prawda, ale niech mu będzie - w imię retoryki. Albowiem twierdząc tak, mr e zaznacza swoją chęć posiadania w domu gada, mówiąc ściśle węża. Owszem, węże są piękne i imponujące, ale raczej nie można ich przytulić, prawda? Poza tym, o ile mi wiadomo, węże żywią się myszami, a ja nie zamierzam trzymać martwych myszy w moim zamrażalniku...

Ponieważ jak dotąd nie posiadam nawet własnego zamrażalnika, kontrowersyjny temat zwierząt domowych unosi się w sferze teoretycznych dywagacji i na razie pozostaje nierozstrzygnięty.

Pewnego razu jednak nie oparłam się sposobności sparafrazowania zgrabnego dictum emr o ssakach. Zdarzyło się to, gdy pewna osobnica zaczęła mnie wypytywać - bezczelnie moim zdaniem - czy planujemy może poczęcie dziecka. Z niewzruszoną miną i jadowitą słodyczą w głosie odpowiedziałam: 'Dzieci? O, nie, nie, nie. Nie interesują nas ssaki'.

Cóż, niezupełnie to prawda, ale - w imię retoryki - niech tak pozostanie.








Thursday 1 November 2012

How Bournemouth took me by surprise


I went to the English seaside resort of Bournemouth expecting to like it, because someone who knows me very well (I dare say - best), said I would. On the other hand, I was thinking, I'm not really into these semi-big towns (or maybe yet-to-be cities) that much. Residential, boring, with no heritage built upon past centuries' prosperity and turmoil, they lack that feel of both dignity and coolness which is characteristic of most old European cities...

Well, the very special person who waited for me in Bournemouth was right. I enjoyed it very much. Not only because I was spending my time there with someone who is THE company for any of my successful trips long or short, but also because the Bournemouth and Poole area has indeed much to offer. 
***
Jadąc do Bournemouth - nadmorskiego kurortu w południowej Anglii - spodziewałam się, że je polubię, bo ktoś kto zna mnie bardzo dobrze (śmię twierdzić, że najlepiej),tak mnie zapewniał. Z drugiej strony myślałam sobie, że nie bardzo lubię takie średnio duże miasta, które są z reguły nudne i pozbawione szlachetnej patyny czasu, charakterystycznej dla większości starych europejskich miejscowości.

A jednak bardzo ważna osoba, która czekała na mnie w Bournemouth, miała rację. Podobało mi się tam bardzo. I to nie tylko dlatego, że czas spędzałam w towarzystwie kogoś, z kim wszystkie moje wycieczki, dłuższe i krótsze, są udane. Także dlatego, że okolica Bournemouth i Poole ma rzeczywiście wiele do zaoferowania. 


So, apart from my deeply personal reasons, I loved Bournemouth this autumn because of:
***
Tak więc, abstrahując od tematów osobistych, Bournemouth tej jesieni przypadło mi do serca ze względu na:

1. its coastal beauty / piękne wybrzeże
Although it is not the Polish Baltic sea coast which to me will always remain the most beautiful, it is trully breathtaking with its sandy beaches and steep cliffs.
Chociaż nie jest to polskie morze, które dla mnie zawsze pozostanie najpiękniejsze, piaszczsyte plaże i strome klify są tutaj zachwycające.



2. the Lower, Middle and Upper Gardens of Bournemouth / Dolne,Środkowe i Górne Ogrody
Although they have no Botanics as such in Bournemouth, this long narrow park that stretches up for a few miles beginning at the section leading from the town pier serves a similar function. It's rich in various species of plants, it's peaceful, it's tastefully laid out. I spotted autumn in action there.
Nie mają w Bournemouth ogrodu botanicznego, ale ten wąski długi na kilka mil park, który rozciąga się prawie od samego wejścia na molo, pełni podobną funkcję. Ogrody są zaciszne, pięknie rozplanowane i mają dużą różnorodność gatunkową. Przyłapałam tu jesień na gorącym uczynku.



3. white cliffs / białe klify
What can I say? Crumbly. Milky. Dramatic.
Co tu dużo mówić. Mlecznobiała kruchość i dramatyzm pejzażu.



4. the mad squirrels of Bournemouth / szalone wiewiórki z Bournemouth
Never in my life have I seen squirrels from such a close distance! They were bold, cheeky and totally crazy.
Nigdy w życiu nie oglądałam wiewiórek z tak bliska. Te tutejsze są śmiałe, bezczelne i kompletnie świrnięte.



5. the Shelleys / związki z autorką 'Frankensteina'
History? Here we are: Mary Shelley, the author of Frankenstein (a masterpiece, precisely the first [1818] edition, mind you!), her notable mum and dad and a brilliant Romantic poet, her husband, are all buried here (well, as to Percy apparently it's his heart only...). For a literary geek like myself this was a real big deal.
Historia? Proszę bardzo. Jest tutaj pochowana pisarka Mary Shelley (jeśli 'Frankenstein', to tylko wersja w pierwszej edycji z 1818 roku!) oraz jej znakomici matkaojciec oraz mąż, wybitny poeta romantyczny (a ściślej - jego serce się tu znajduje). Dla takiego gika książkowego jak ja, to było coś.



6. beach huts / domki plażowe
How lovely they are! And they are everywhere. I've never seen such huts before, but I remember that this decadent Edna (a character I always wanted to slap) had one.
Całe ich mnóstwo. A jakie cudne! Nigdy wcześniej takich nie widziałam, ale pamiętam, że ta dekadencka Edna (bohaterka, któą zawsze miałam ochotę kopnąć w tyłek) taki miała.




7. palm trees / palmy
I know, I know. Microclimate, warm currents and so on. Still, they cheered me up every time I saw them.
Wiem, wiem: mikroklimat, ciepłe prądy itd. A jednak za każdym razem kiedy je widziałam, cieszyłam się jak dziecko.

I

If by any chance you happen to come here, these are also worth checking out:
- the Russell-Cotes museum if you want a not-at-all-boring gallery
- V Club if you want a great night out
- Charminster if you want a Middle Eastern cuisine experience
- Chaplin's if you want a cool bar
***
Jeśli przypadkiem będziecie kiedyś w Bournemouth, to warto sprawdzić:
- wcale-nie-nudne muzeum Russell-Cotes Museum
- dobra zabawa w klubie V Club
- pyszne bliskowschodnie jedzenie w dzielnicy Charminster
- fajny bar Chaplin's